poniedziałek, 16 lutego 2015

Opowiadanie cz 2

Martyna weszła do pustej stacji. Zastała niedopite kawy, leżącą w rogu piłeczkę od piłkarzyków, nieułożone papiery ale zero żywych ludzi. Nieobecność Piotra jej nie dziwiła, zawsze przychodził po niej, ale zwykle nie wiało tu pustkami. Może jakaś masówka albo ogrom zgłoszeń, w końcu to środek dnia. Szybko się przebrała, a dżinsy i kremową kurtkę starannie złożyła. W progu przebieralni natknęła się na Piotrka.
- Cześć Martynka - rzucił z uśmiechem.
- Hej Piotruś, wiesz, że istnieje takie coś jak żelazko? - zapytała nie bez powodu. Czerwona, kraciasta koszula młodego ratownika była tak pognieciona, że bardziej już chyba się pomiąć nie mogła.
- Ty i te twoje złośliwości - westchnął i zajął przebieralnię. W czasie gdy się przebierał Martyna szybko zaparzyła dwie kawy - ostatecznie do początku dyżuru został im jeszcze trochę czasu. Po kilku chwilach i Piotrek był gotowy do pracy. Chwycił pełen ciepłego napoju kubek i zaczął pić.
- Widzisz, pasujemy do siebie. Wiesz czego mi trzeba szybciej ode mnie.
- Dobra, dobra, pij to szybko, trzeba jeszcze sprawdzić karetkę.
- Lepiej dla Maćka i Michała, żeby była w lepszym stanie niż ostatnio. - odparł i ruszyli. Przy wejściu natknęli się na Adama i Szymona, którzy właśnie wrócili. Przywitali się i minęli  przyjaciół. Z pojazdem i sprzętem było wszystko ok, jednak za mało było Captoprilu. Piotrek ruszył uzupełnić zapas leku. Koniecznie chciał to zrobić sam, w końcu po drodze mógł szybko zbajerować jakąś pielęgniarkę. Wrócili do stacji. Szymon przeglądał jakiś podręcznik, a Adam uzupełniał karty wyjazdowe. Część informacji już miał, w końcu niektóre rzeczy trzeba wpisać na miejscu, inne można wypełnić spokojnie. Martyna i Piotrek siedli na kanapie i zaczęli oglądać jakiś teleturniej. Uczestnik - młody architekt z Bytomia radził sobie bardzo dobrze i po przerwie reklamowej miało się okazać czy wygra milion. Jednak parze ratowników nie było dane się o tym przekonać. Przez radio rozległ się głos Rudej:
- 23p zgłoś się
- 23p zgłaszam - odparł Piotr
- Podjedźcie na przystanek, naprzeciwko przychodni przy Piłsłudzkiego 4. Czternastolatek, ból w klatce piersiowej, duszność.
- Przyjąłem, udajemy się na błyskach - rzucił Strzelecki. Szybko chwycił faks z powiadomieniem o zdarzeniu i po chwili jechali już na miejsce.
- A ty, co byś zrobiła jakbyś wygrała milion? - zapytał kierowca
- Nie wiem, część może przeznaczyłabym na jakąś organizację charytatywną, albo coś takiego. A ty, Piotruś?
- Kupiłbym sobie piękne, stare auta. Tańsze od dziewczyn i nie zdradzą - zażartował. Dojechali na miejsce i Martyna szybko chwyciła sprzęt. Podeszli do pacjenta i jego zdenerwowanego ojca.
- Co się stało? - zapytał Strzelecki.
- Zaczęło mnie boleć w klatce piersiowej, przez chwilę nie mogłem oddychać, potem dołączył do tego odruch wymiotny.
- Jaki to był ból? Kujący, łomoczący, pulsujący?
- Nie wiem, boli. Teraz już mniej - nastolatek w dresowych spodniach i jasnoniebieskiej kurtce był widocznie przestraszony i bardzo blady. Ekipa karetki nie do końca wiedziała czy to wynik jego stanu, gdyż rudowłosi dość często mają bladą cerę.
- Syn jest zawsze taki blady? - zapytała Martyna
- Tak. Co to może być? - odparł wyraźnie zaniepokojony mężczyzna, który kręcił  się wokół znaku informującego o znajdującym się tu przystanku.
- Spokojnie, dasz radę podejść do karetki? spytał Piotr pacjenta
- Chyba tak
- Powoli, a pan niech tu chwilkę poczeka. - W karetce Martyna zmierzyła parametry, a Piotr zaczął przyklejać diody EKG.
- Ciśnienie 130/90, czyli w górnej granicy normy, saturacja 99, cukier w normie.
- Rytm poprawny, zatokowy. Masz skoliozę kręgosłupa?
- Tak, ortopeda coś tam stwierdził, ćwiczenia dał.
- Robisz te ćwiczenia? - spytała Martyna
- Nooo...Czasami - odparł młody pacjent
- A ten odruch wymiotny nadal występuje? - zapytał Piotr
- Nie, przeszło, ale przez chwilę czułem to naprawdę mocno.
- Tzn przeszło samoistnie, nie wymiotowałeś? - dopytała się Martyna
- Tak, znaczy się nie wymiotowałem.
- Dobra, najbliżej jest Terlikowskiego, to jest akurat pediatryczny.- Piotr chwycił łączność radiową i zaczął nadawać
23p do centrali, centrala zgłoś się. - po dłuższej chwili ciszy podjął kolejną próbę - 23p do centrali, centrala zgłoś. 23p do centrali, centrala zgłoś. - zrezygnowany ratownik wyjął telefon komórkowy i wykręcił numer 999.
- Hej, tu Piotr Strzelecki, ratownik z zespołu 23p, obecnie jestem z Martyną Kubicką przy Piłsłudzkiego, numer identyfikacyjny 4999. Śpicie tam? Przez radio nie idzie się połączyć. - dyspozytorka coś odpowiedziała. Po chwili Piotr się rozłączył, a z radiostacji zaczęło płynąć wezwanie:
- 23p do centrali, 23p zgłoś
- 23p zgłaszam - odparł Piotr
- Jedno stanowisko się popsuło, przesiadłam się już. Co zgłaszasz?
- Chłopak, lat 14, stan po zasłabnięciu- zabieram na obserwację na Terlikowskiego, bez góry.
Martyna na spokojnie zaczęła wypełniać kartę wyjazdową, a Piotr założył wenflon na prawej ręce - nie przewidywał, że będą podawał jakieś leki, ale gdyby stan się pogorszył Martyna miała ułatwione zadanie. Poza tym mniej będzie bolało przy pobieraniu krwi, a na pewno będą ją chcieli zbadać. Po chwili w przedziale medycznym był ojciec młodego. Karetka ruszyła, Martyna wytłumaczyła wszystko mężczyźnie. Po kilku minutach byli pod szpitalem.Wysiedli i podeszli na izbę. W recepcji siedziała starsza pielęgniarka.
- Dzień Dobry. Możemy? - zapytał Piotr i wskazał na drzwi jednego z gabinetów.
- Jasne - odparła i wraz z ekipą ratowników oraz ojcem pacjenta weszła. Gabinet był podobny do innych tego typu pokoi - białe ściany, jasne światło, lodówka na lekarstwa, aparatura EKG, kozetka i biurko położone bardziej z lewej niż pośrodku i pełne papierów.
- Stan po zasłabnięciu, parametry życiowe w normie, skarżył się na problemy z oddychaniem i bóle w klatce piersiowej - zrelacjonował Piotr i podał pielęgniarce kartę medycznych czynności ratunkowych. Następnie razem z Martyną pożegnali się i wyszli .Zaczęli jechać, a Piotr chwycił radio.
- 23p do centrali.
- Co tam?
- Pacjent został przekazany, jesteśmy wolni.
- Przyjęłam. Wracajcie do bazy
Ruszyli. Dość szybko dotarli do Leśnej Góry. W pokoju ratowników było już znacznie więcej osób niż gdy Martyna rozpoczynała dyżur. Zobaczyła Adama i przypomniała sobie, że zapomniała spytać jak mu poszło z Basią. W tamtym tygodniu Wszołek miał dwa dni wolne, a potem przeszedł na dwudniową chorobówkę. Zaciekawiona podeszła do niego.
- Jak tam z Basią?
- Uuu słabo, znaczy się dobrze, znaczy powinienem cię i zabić i uściskać.
- Mów co i jak Adaś
- Miałem zacząć od porwania, tylko nie przewidziałem, że moja żona nosi w torebce gaz pieprzowy. No i już romantycznych chwil w wypożyczonej łodzi nad Wisłą wśród spadających gwiazd nie było. Na szczęście Basia mi wybaczyła, zrobiło mi się jej żal - dziewczyna lekko zachichotała.
- A jakieś pogodzinki w pościeli - rzucił z szerokim uśmiechem Piotr, który ćwiczył na sztandze
- Strzelecki, ty tam udawaj, że robisz klatę sobie. - odparł mężczyzna
- Właśnie Piotrus
- Ach, wszyscy przeciwko mnie! - zawołał dramatycznie Strzelecki rozbawiając kilku pracowników pogotowia.
- 21p zgłoś się - rozległ się głos z radiostacji.
- 21p zgłaszam się - odparł Adam.
- Utrata przytomności, Wieniawskiego 17 mieszkania 3, pacjentka lat 25, oddycha, bez innych objawów.
- Przyjąłem, jedziemy na bombach. Szymek zbieramy się - zakomenderował Adam i pośpiesznie opuścili pomieszczenie. Piotrek przestał ćwiczyć i zaczął coś sprawdzać w tablecie.
- Martyna! On wygrał ten milion - krzyknął podekscytowany
- Super - skwitowała dziewczyna
- Co planujesz na wieczór?
- Dziś nic ciekawego. Umyję się, pójdę spać...
- Podrapię i nakarmię kota...
- Jakiego kota?
- Bez znaczenia. Jesteś za młoda, żeby spędzać wieczory jak stara panna. Może kolacyjka u mnie? Miła atmosfera, doborowe towarzystwo, pyszne jedzonko - zaczął kusić ratownik
- Zastanowię się
- Czyli jest szansa?
-  Na kolację Piotruś, tylko na kolację.
- Oczywiście Martynka
- 23p do centrali zgłoście się - to nie miał być leniwy dzień
- 23p zgłaszam się
- Wieniawskiego 15, złamana noga
- Przyjęłam, udajemy się.
Jechali już przeszło 10 minut. Korki były spore, choć jak na Warszawę nie jakieś ogromne, a zgłoszenie nie wymagało jazdy na sygnale.
- To jakaś bogata dzielnica - zagaił Piotrek
- Mieszkałam tam jako dziecko, do dziś jest tam dom moich rodziców.
- Nie wiedziałem
- Nie musisz o wszystkim wiedzieć, jasne?
- Sorry, jeśli to drażliwy temat
- Nie, po prostu, albo...właśnie tak, drażliwy
- Spoko nie musimy o tym rozmawiać
- No właśnie
Dojechali, szybko Martyna chwyciła plecak ze sprzętem, Piotr złapał mini deskę usztywniającą.
Drzwi otworzył młody, może dwudziestoletni chłopak w garniturze. Przeszli przez długie pomieszczenie z ładnymi kafelkami, układającymi się w czerwono - białą szachownicę
- Co tak długo panowie? - pytał młody
W ładnie urządzonym salonie z trzema wygodnymi sofami, renesansową toaletką i drogimi, dębowymi meblami stała kobieta ubrana w klasyczną, czerwoną suknię.
- Co tak długo? - usłyszeli zamiast powitania od starszej pacjentki
- Najprędzej jak się da, proszę pani - odparł kierowca.
- Martyna parametry.
- Na co mi ciśnienie głupia mierzysz, nogę złamałam - ofuknęła ratowniczkę pacjentka.Piotr stwierdził, że tego już za wiele.
- Jeśli nie chce pani aby na oczach sąsiadów karetkę z panią ekskortowały dwa radiowozy na sygnale proszę się uspokoić.
- Grozisz  mi? Złożę skargę.
- Nie grożę, ostrzegam. Przejawia pani tendencję do agresji.
- Jak doszło do urazu?
To chyba nie pana interes.
- Ciśnie lekko podwyższone, saturacja 99
- Wezwała mnie pani, abym udzielił pomocy, więc owszem: mój. Jeśli pani chcę wystarczy jeden pani podpis i opuścimy ten dom.
- To przez tą całą...Karolinę. Tak podłogi myję, że się na kafelkach poślizgnęłam. Gdyby nie to, że jednym autem mąż w delegacji, drugie w naprawie nie fatygowałabym was.
- Nie może pani poruszać tą nogą jak rozumiem? To lewa czy prawa?
- Lewa, nie mogę ruszać.- Piotr obejrzał nogę pacjentki.
- Dobrze, zaraz usztywnimy kończynę i zabieramy panią do Leśnej Góry
- Gdzie, przepraszam bardzo? Chcę do prywatnego szpitala na Wiśniowej.
- To trzeba było wezwać prywatną karetkę - odparł niewzruszonym tonem Strzelecki
- Płacę podatki!
- I właśnie dlatego w takiej sytuacji ma pani prawo, abyśmy panią zawieźli do rejonowego szpitala publicznego.
- Nie zgadzam się
- Proszę o podpis tutaj - kierowca wskazał miejsce na dokumencie
- Nic ci nie podpisze
- Martyna wychodzimy - powiedział i bez słowa opuścił ten dom. W  drodze do karetki Martyna spytała.
- Co zrobimy bez jej podpisu?
- Wpiszę, że odmówiła transportu do szpitala rejonowego i podpisania deklaracji braku woli. Pod koniec włączyłem radio, ruda wszystko słyszała, to nie pierwszy mój taki przypadek.
Wrócili do bazy. Wyjeżdżali dwa razy: raz do śpiącego pijaka (po którym godzinę sprzątali karetkę) i raz do żartu - na miejscu wezwania byli bardzo zaskoczeni ludzie, którzy twierdzili, że nie potrzebują pomocy. Gdy oboje się przebrali Piotr zapytał
- To co z tą kolacją?

sobota, 14 lutego 2015

Wracam!

Cześć!
Trochę zapomniałem o tym blogu, brak czasu, szkoła - zaniedbałem go. Dziś przypadkowo natknąłem się na niego w google. Dziękuję za wasze miłe komentarze. Wracam, a ze mną przychodzą kolejne części opowiadania.

Pozdrawiam

niedziela, 8 czerwca 2014

Przeżyjmy to jeszcze raz! (odcinek 1)

Odc 1

Na początku odcinka Wiktor współczuje Piotrowi byłej dziewczyny, która miała dwie lewe ręce do roboty i karmiła go tylko sajgonkami. Ekipa dostaje wezwanie - ma zapewnić zabezpieczenie medyczne mężczyźnie, który chce skoczyć z jedenastego piętra. Wiktor idzie porozmawiać z potencjalnym samobójcą, gdzie natrafia na zdenerwowaną sąsiadkę, która o wszystko obwinia obecnego w mieszkaniu komornika. Okazuje się, że pacjent chce odebrać sobie życie przez długi. Komornik mimo żądań mężczyzny nie chce opuścić mieszkania, robi to dopiero na polecenie funkcjonariusza policji. Lekarz zanosi mężczyźnie szklankę wody i opowiada o śmierci swej żony co odwodzi go od pomysłu uśmiercenia się. Wydaje się, że jest już dobrze, gdy po zejściu z balkonu pacjent doznaje NZK (nagłego zatrzymania krążenia). Ekipa natychmiast rozpoczyna RKO, pacjent jest także defibrylowany. Przechodzi z asystolii w rytm zatokowy, a ekipa zawozi go na Leśnogórski SOR, gdzie zostaje przejęty przez doktora Sambora. Kierowca karetki znajduje miłość swego życia.
Cytaty: Wiktor: I walizkę weź! (cytat był tematem dyskusji i miał dowodzić jakoby serial sprowadzał ratowników medycznych do roli "noszowych")
Piotr: Lubię takie czarne!
Odcinek jeden z lepszych, dobry pilot serialu.

sobota, 7 czerwca 2014

Cz I

Siedziała w stacji. Za tydzień Piotr miał zakończyć rehablitację, co oznaczało, że znowu będą stanowili zawodowy team. Cieszyła się, nawet nie wiedziała, że może tęsknić za wkurzającym Strzeleckim. Po tym wypadku czuła coś w rodzaju...bezsensownego poczucia winy. Wiedziała, że na miejscu osoby trzeciej powiedziałaby sobie, że niczym nie zawiniła, ale przecież poza ranną ręką wyszła z tego właściwie bez szwanku. Wiktor był sparaliżowany, ale się trzymał, albo sprawiał takie pozory. Myślano, że zapadnie  w śpiączkę, gdyż były problemy z wybudzeniem go, ale to się udało. Teraz najczęściej jeździła z Adamem w zespole podstawowym, tak było i tym razem. Nie pracowało im się źle, jej kolega nawet dobrze, choć w trochę innym stylu niż Piotr prowadził, chociaż kursu na pojazd uprzywilejowany nie zdał od razu, a za drugim podejściem.
- Hej - nawet nie zauważyła, kiedy w dżinsach i koszulce polo wszedł Wszołek.
- Hej, przebieraj się, bo zaraz zaczynamy - powiedziała lekko zirytowanym głosem.
- Ok, ok - odparł ratownik, który ze zrezygnowaniem pomyślał „Hormony!“ Udał się do przebieralni. Po chwili w uniformie wyszedł i zobaczył, że powrócił jeden z zespołów. Chudy i blady okularnik, Marcin, a także szczupły, obdarzony ciemną cerą i umięśnionym ciałem Michał grali w piłkarzyki. Przywitał się z chłopakami i podszedł do Kubickiej.
- Kto dziś sprawdza karetkę? - zapytał
- Razem? - odpowiedziała już bardziej przyjaznym tonem. Kiwnął głową i ruszył pierwszy. Dziewczyna zgarnęła i wzięła pod pachę niebieską teczkę z kartami wyjazdowymi i poszła za nim. Pojazd był w stanie gotowym do użycia, więc mieli wracać by napić się kawy, ale nie było im to dane. Przed samą stacją z radiostacji rozległ się głos.
- 21p zgłoś się -
- 21p, zgłaszam się -
- Atak epilepsji na przystanku przy ulicy Parkowej, obok domu 4. Drgawki ponoć ustały, osoby postronne zabezpieczyły głowę i wezwali pogotowie, jest oddech. - gdy dyspozytorka mówiła Martyna pobiegła do środka po pisemne zawiadomienie o wezwaniu. Wróciła i na sygnale dojechali na miejsce. Wyskoczyli z karetki, Martyna chwyciła plecak ze sprzętem, a młody mężczyzna leżał zdezorientowany na trawie. Wkoło było sporo gapiów.
- Wiedzą państwo co to za człowiek? - zapytał Adam, ale ludzie odpowiedzieli, że nie mieszka w pobliżu i go nie znają. On był jeszcze zbyt nieświadomy by udzielić jakiejkolweik informacji, wstał i chciał gdzieś iść. Dwoje ratowników chwyciło go pod ramiona i poprowadziło do karetki, gdyż i tak trzeba było go zabrać, a na dworze było dużo ludzi i zimno, co nie sprzyjało badaniu czegokolwiek. W pojeździe obejrzyli głowę mężczyzny, na której nie zauważyli niczego niepokojącego, oraz zmierzyli cukier, ciśnienie, saturację i podpięli EKG. Poza lekko podwyższonym ciśnieniem nie  zauważyli nic niepokojącego toteż przez łączność radiową przekazali informację o dobrym stanie chorego i ruszyli do szpitala. Pacjent zaczął być niespokojny, więc Martyna zdecydowała się założyć mu wkłucie i podać Relanium. Zdali go na SOR. Do końca dyżuru interweniowali jeszcze 5-krotnie, z czego trzy wezwania były do bólu brzucha (w jednym zgłaszający podał niepoprawne informacje, aby dyspozytor wysłał karetkę), raz w sprawie zasłabnięcia i mieli jeden transport z przychodni.


Po dyżurze postanowili przejść się na piwo. W ich ulubionym pubie był też Piotr, który bajerował barmankę - szczupłą, długonogą blondi.
- mówię ci i wtedy przerzuciłem go przez lewe ramię wygrywając walkę - powiedział kobiecie, która była pod widocznym wrażeniem.
- Siadasz z nami, czy dziś też jesteś bojowo nastawiony - zapytał niewinnie Adam, jakby nie wiedział, że jego kumpel buja.
- Bye maleńka - rzekł i udał się z nimi lawirując między stolikami w zadymionym wnętrzu.
- Kto stawia piwo? -
- Może ja, bo znowu zastosujesz ten legendarny chwyt - powiedziała Martyna i poszła złożyć zamówienie, a po chwili wróciła z trzema kuflami.
- No legendarny to on jest, nikt nie widział, żebyś go kiedykolwiek stosował - stwierdził zupełnie poważnie Adam, a cała trójka wybuchnęła śmiechem.
- Ty, a cię Baśka za piwo nie opierniczy? -
- Mamy kryzys, śpi u swojej mamy - westchnął
- Uuuu, a ty nie masz ochoty na wizyty u teściowej? - zapytał z ironicznym uśmiechem Strzelecki
- Myślałem, żeby tam jechać z bukietem róż, ale nie wiem. A ty co sądzisz, jesteś kobietą? - zapytał Martyny, która wzniosła oczy do góry i zrobiła minę jakby miała tłumaczyć średnio ogarniętemu człowieczkowi coś co jest oczywiste.
- Przereklamowane - powiedziała i zaczęła szeptać mu coś na ucho.

Na Sygnale

Witam!
Na tym blogu będę publikował opisy i recenzje odcinków "Na sygnale", materiały prasowe o serialu, a także swoje opowiadania oparte na jego fabule. Zacznijmy jednak od krótkiego wprowadzenia:




Na Sygnale - emitowany w TVP 2, serial produkcji Atrama opowiadający o pracy (choć także i wzajemnych relacjach, oraz w dużo mniejszym stopniu o życiu prywatnym) ratowników medycznych ze Stacji Ratownictwa Medycznego w Leśnej Górze. Zgrany zespół przyjaciół w składzie: Piotr (kierowca, ratownik medyczny), Wiktor (lekarz) i Martyna, bądź rzadziej Adam (ratownik medyczny) wyjeżdżają do najprzeróżniejszych zgłoszeń by nieść pomoc. 


Wiktor Banach - chirurg, który w trakcie trwania serialu zrobił specjalizację z medycyny ratunkowej. Ma córkę Zosię i ojca, który długo był w śpiączce.  Dla dobra pacjenta potrafi złamać, bądź naruszyć procedury, zawsze wszystkich pogania i jest kierownikiem zespołu. Stracił żonę podczas wyprawy w Himalaje.Najbardziej ranny po wypadku w ostatnim odcinku, ale niektóre źródła podają, że zobaczymy go w  nowej serii serialu. 

 Piotr Strzelecki - kierowca karetki i ratownik medyczny. Chciał zdawać na medycynę, ale mu się nie udało. Lubi kobiety i zabytkowe auta. O mało nie potrącił Martyny, którą następnie podrywał. Oddany przyjaciel. Mocno ranny po wypadku w ostatnim odcinku. 

Martyna Kubicka - ratownik medyczny. Zawód ten wybrała na przekór ojcu, ale się w nim sprawdza. Śmieje się oglądając horroy, nie wiadomo jak reaguje na komedie. Wrażliwa dziewczyna. Oprócz pracy w karetce odbywa praktyki na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Początkowo miała być zwolniona z pracy, gdyż udzieliła uczestnikowi wypadku pomocy, zamiast pilnować pacjentki w karetce, a chora z demencją zaginęła. Sprawa zakończyła się dobrze, i dla odnalezionej pacjentki i dla Martyny, która jeździła nadal w zespole 21s. Na pytanie od ciężarnej pacjentki nt, jakie się jej podobają imiona odpowiada: Piotr jest ładny, Leszek, Wiktor jest bardzo ładny ;) Ma podejście do dzieci, w karetce często je uspokaja i zajmuje rozmową odciągając uwagę. Kiedyś chciała zostać aktorką. 

 Adam Wszołek - żonaty ratownik medyczny, mieszka blisko Wiktora Banacha . Spokojny i ustatkowany, od czasu zatrudnienia Martyny postać drugoplanowa. Jeździ czasami w jej zastępstwie, najczęściej widzimy go  w zespole P, gdy 21s potrzebuje pomocy, bądź w stacji.